Ensenti,
ogólnie w ZZ będzie nadal utrzymany klimat homoseksualizmu, jednak mam
zamiar wkleić tam i ludzi heteroseksualnych, co by nie zrobić nagle
gejowskiego świata 'without straight people'. Mimo wszystko staram się
zachować jakieś realia prawdziwego świata.
W odpowiedniej zakładce pojawiło się siedem faktów o mnie oraz nominacje, ze względu na Veratile Blogger Award', do której zostałam nominowana. Wszystkich zainteresowanych odsyłam w tamte strony, żeby nasycić się dodatkową dawką informacji.
W odpowiedniej zakładce pojawiło się siedem faktów o mnie oraz nominacje, ze względu na Veratile Blogger Award', do której zostałam nominowana. Wszystkich zainteresowanych odsyłam w tamte strony, żeby nasycić się dodatkową dawką informacji.
Okej, a o to rozdział drugi. Może odrobinę krótszy niż pierwszy, ale cóż, wena nie jest moją prostytutką, wybaczcie.
Rozdział zawiera wulgaryzmy
Rozdział 2
Konspiracja
Czasami
zaskoczenie potrafi wprowadzić nas w kompletne ogłupienie. W tym wypadku było
podobnie. Jonathan stał w bezruchu, dając sobą potrząsać niczym kukiełką (choć z boku przypominało to raczej szarpanie workiem pełnym ziemniaków). Dopiero po
kilku sekundach doszedł do siebie i wyrwał się z męskiego uścisku. Nie było
wcale tak łatwo, mimo że ojciec Rose nigdy nie był zbyt postawnym mężczyzną.
Okazywało się, że pozory mylą, a chwyt można mieć mocny bez względu na liche
metr siedemdziesiąt. Zresztą, teraz to nie miało najmniejszego znaczenia,
biorąc pod uwagę, że mężczyzna wpatrywał się w niego z chęcią mordu.
- O co chodzi? – zapytał Jace odrobinę
tępo, dopiero po chwili zdając sobie z tego sprawę. To pytanie chyba nie
zabrzmiało zbyt dobrze w jego ustach, bo odbiło się echem i powróciło do niego,
rażąc swoim idiotyzmem. Tyle, że naprawdę nie miał pojęcia, co mogło się stać.
Przeniósł wzrok na matkę dziewczyny i dopiero wtedy zauważył, że za kobietą
stoi Rose.
Wyglądała
dziwnie. Tylko taki przymiotnik pojawił się w jego głowie obok żenująco, a użycie tego drugiego, byłoby
raczej zbyt okrutne, biorąc pod uwagę siną twarz i mokre od łez policzki. Taki
widok wywołał u niego mieszane uczucia. Wzbudził w nim troskę, wyzwolił tryb książę na białym rumaku i zmartwił, bo
przecież Rose była mu naprawdę bliska od długiego już czasu. Mimo to, był
niezmiernie zafrasowany zachowaniem jej ojca. Do takiego stopnia, że zamiast
podejść do dziewczyny i zapytać czy wszystko w porządku, stał jak zaklęty i przenosił
wzrok z jednego członka rodziny Limbów do drugiego.
Rzeczywistość
uderzyła go w twarz kilka sekund później. Zapłakana Rose. Rodzice. Wściekłość.
On sam. Prawda była taka, że równać mogło się to tylko jednej rzeczy i ta rzecz
jakoś niekoniecznie przypadła mu do gustu. Szczególnie, że nie trzeba było
długo myśleć, by zdać sobie sprawę, że używanie miana rzecz jest raczej niepoprawne. Dziecko.
Jonathan nie
wiedział, co zrobić. Wpuścić ich do środka? Powiedzieć, że nie zostawi jej
samej z brzuchem? Stwierdzić, że może być gorzej? Za to ostatnie z pewnością
oberwałby w zęby, więc natychmiast zrezygnował. Rodzice Rose musieli uznać, że
odpowiedź na jedyne, wypowiedziane przez niego pytanie nie zasługuje na
odpowiedź, bo milczeli. W końcu, chcąc przerwać niezręczną ciszę jak i w końcu
dowiedzieć się czegoś więcej, Jace odezwał się niepewnym głosem:
- Chyba powinniśmy porozmawiać.
Chwilę
później odsunął się na bok, wpuszczając całą trójkę do środka. Kiedy Rose go
mijała, rzucił jej pełne zatroskania spojrzenie. Powinien być na nią zły, że
nie poinformowała go o tym wcześniej, że dowiaduje się tego w taki, a nie inny
sposób, ale nie miał teraz do tego głowy. Siedzieli w tym razem.
Sam
fakt tego, że miał być ojcem jeszcze do niego nie dotarł i bardzo dobrze, bo
zapewne zacząłby panikować. Póki co, jeszcze panował nad nerwami, a i tak tylko
dlatego, że zbagatelizował tę informację we własnym zakresie i sprawił, że
brzmiała absurdalnie łagodnie. Dziecko było lalką, którą trzeba przewinąć i
nakarmić – z taką nowinką potrafił żyć – z faktem posiadania syna lub córki już
niekoniecznie.
W
tym momencie do pomieszczenia weszli rodzice Jonathana. Pięknie. Tego mu teraz
brakowało. Reprymendy w sprawie bezpiecznego seksu. Skoro ta dwójka potrafiła
ochrzanić go za trzaskanie drzwiami, wolał nie myśleć jak będzie wyglądała
ich następna rozmowa. I kolejne tysiące do końca jego marnej egzystencji. Panie i
panowie, osobisty horror Jonathana Moore’a właśnie się rozpoczął, zakpił
chłopak w myślach. Gdyby nie znajdował się w tak beznadziejnym położeniu pewnie
jęknąłby teraz, uderzając głową w ścianę.
- Co się tutaj dzieje? – zapytał
Richard, ojciec Jace’a. Usta rozciągniętą miał w nieprzyjemnym dla oka
grymasie, spowodowanym najściem niespodziewanych gości. W tym czasie na pewno
wolałby studiować stare kasety wideo pełne operacji chirurgicznych, które
przeprowadził albo siedzieć w fotelu i
czytać najnowsze wydanie Guardiana.
Jego żona, Miranda, stała cicho. Nie wyglądała na osobę specjalnie rozgadaną, a
w tym wypadku pozory akurat wcale nie myliły. Zazwyczaj nie odzywała się wcale,
powściągliwie podchodząc do tematu trwonienia słów na darmo. Lubiła ciszę i
starała się utrzymać ją w domu, nawet kosztem wieczornej audycji kreskówek
Jamesa.
Wydawać
by się mogło, że rodzice Rose zaczną pluć jadem i wyzywać wszystko, co
napotkają na swojej drodze. Mimo to stali spokojnie, - odrobinę czerwieńsi na
twarzach niż zwykle – w pełni nad sobą panując. Nie odzywali się ani słowem,
więc Jonathan zrozumiał, że to on ma odpowiedzieć na pytanie ojca. W tym
momencie naprawdę wolałby, żeby to zadanie przypadło komuś innemu. Tato, niedługo wstąpię w szeregi tatów,
z pewnością wszystkim przypadnie do gustu.
- Chyba… chyba nie za bardzo wiem
jak zacząć – bąknął w końcu pod nosem. – Rose, pomożesz? – zapytał, podnosząc
wzrok na blondynkę, która palcami skubała rękaw obszernej bluzy. I choć zazwyczaj
ubierała się schludnie, teraz wyglądała na niesamowicie zaniedbaną.
Przez
chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu, aż w końcu wszyscy w pomieszczeniu
mogli usłyszeć roztrzęsiony, wysoki głos dziewczyny.
- Jace mnie… - zatrzymała się na
chwilę, przesuwając wzrokiem po twarzach swoich rodziców, po czym pociągnęła
nosem, usta zaciskając w cienką kreskę, jakby nie chcąc dokończyć zdania. Przez
chwilę wydawać by się mogło, że na tym zakończy, spuści wzrok i poczeka aż ktoś
inny przejmie inicjatywę. – On mnie zgwałcił – rzuciła w końcu, a kilka łez
spłynęło po jej policzkach. Jonathan natychmiastowo pobladł. Jeżeli wcześniej
zaskoczony był zachowaniem ojca Rose, teraz już w ogóle nie rozumiał co się
dzieje. Wbił wzrok w dziewczynę, nie panując nad ustami, które rozwarł w
zdziwieniu.
- Że co? – wydukał z siebie. Widocznie
nie tylko on został wytrącony z równowagi, gdyż w tym samym momencie dało się
słyszeć jak jego matka głośno wypuszcza z płuc powietrze. O dziwo, ojciec
musiał być równie zaskoczony co Jace, bo póki co nie skomentował tego
szokującego wyznania.
W
zasadzie to już nie słuchał. Nie chciał i chyba nawet nie był w stanie. Widział
jak matka Rose przytula córkę do siebie i szepce coś do ucha. Był pewien, że stara
się ją pocieszyć, wesprzeć. Jego właśni rodzice, w przeciwieństwie do niego, z
uwagą przysłuchiwali się kolejnym słowom dziewczyny. Jonathanowi wydawało się,
że zaraz będzie w stanie wyjść z siebie i stanąć obok. Sam nie wiedział czy był
bardziej wściekły, czy zaskoczony. Kilka słów dotarło do jego uszu, mimo że
miał wrażenie iż znajduje się pod wodą i jest odporny na te wszystkie kłamstwa,
które padały w salonie. Południe. Napastował. Brutalny. Zgwałcił.
- Co za brednie! – warknął w
końcu chłopak, nie mogąc już dłużej wytrzymać. Jeżeli jeszcze chwilę dłużej
miałby trzymać to w sobie, pewnie by eksplodował. Nie poczuł jednak wielkiej
ulgi, jako że w sumie nic się przecież nie zmieniło. Nadal oskarżony był o
gwałt. Na swojej dziewczynie. – Co ty gadasz, Rose? – zapytał, nie spuszczając
z tonu. – Jakoś nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek nie była chętna –
syknął, czując jak krew w jego żyłach wrze.
Ojciec
dziewczyny rzucił mu wrogie spojrzenie i zaklął kilkakrotnie. Zapewne gdyby
jego żona nie powstrzymała go, kładąc rękę na ramieniu, rzuciłby się na niego
ponownie. Jace nie potrzebował wiele czasu by zorientować się, że jego słowa
wcale nie polepszyły sytuacji. Chociaż jeżeli chciał sobie zaszkodzić to był na
bardzo dobrej drodze.
Moore
spróbował uspokoić nerwy. Przez głowę przepłynęło mu chyba milion powodów, dla
których powinien złapać najcięższy ze wszystkich tomów medycznego poradnika
matki i rzucić nim w Rose. Trzeba przyznać, że nie pomogło to ani trochę w
łagodzeniu furii, jaka nim targała. Nie za bardzo mógł uwierzyć w to co się
działo. Rose przyszła do jego domu i perfidnie oskarżyła go o gwałt. Gwałt, do
cholery jasnej. Dlaczego? To pytanie nie dawało mu spokoju. Mimo to musiał
zepchnąć je na dalszy plan, by dać sobie możliwość przeanalizowania faktów. Po
pierwsze, nie był chory psychicznie, doskonale zdawał sobie sprawę z tego co
robił dzisiejszego popołudnia i z pewnością nie było to gwałcenie. Co jak co,
ale hobby miał raczej ciekawsze. Po drugie, miał alibi. W końcu całe południe
spędził… W tym właśnie momencie - po raz drugi tego wieczora - uderzyła go w twarz rzeczywistość i poczuł jak
blednie jeszcze bardziej. Popołudnie spędził załatwiając dragi dla Matta.
Przecież nie mógł o tym powiedzieć. Obaj mieliby poważne kłopoty, a Jonathan już teraz był pewien, że nie byłby w stanie zrzucić na Westona takiej bomby. Jego przyjaciel był w takim stanie, że
każdy glina od razu zorientowałby się, co jest grane. A nie trzeba być
wcale specjalnie błyskotliwym, by połączyć fakty i wmanewrować w to wszystko
Jace’a. Tego mu brakowało - żeby do zarzutów o gwałt dołożyli jeszcze
posiadanie i rozpowszechnianie narkotyków. Co powinien powiedzieć? Jak się
wytłumaczyć? Stwierdzić, że gdzie spędził popołudnie? Jeżeli powie, że w domu
nie będzie miał żadnych dowodów, a jeden z jego durnych sąsiadów może przecież
jasno stwierdzić, że widział jak wychodzi. Jonathan próbował myśleć jasno, ale
w tym momencie wszystkie świetne pomysły wyparowały. Wiedział jedno, nie jest w
stanie wplątać w to wszystko Matta i jeszcze pogorszyć swoją sytuację.
- Rose, możemy porozmawiać na
osobności? – zapytał beznamiętnie, czując jak złość opuszcza go niemal
natychmiast. Pozostała cała masa innych uczuć, które paliły jego wnętrze żywym
ogniem. Te jednak były tak bolesne, że starał się na nich nie skupiać. Wbił
wzrok w dziewczynę, która mimo protestów rodziców, pokiwała twierdząco głową,
zgadzając się na rozmowę, po czym udała się za nim na górę.
Przez
chwilę żadne z nich się nie odzywało. Jace przyglądał się tylko twarzy Rose,
która zmieniała się z każdą sekundą. W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą
wymalowany był ból, zawstydzenie i smutek, teraz znajdowało się coś zupełnie
innego. Chłopak nie był do końca pewien, co to takiego i w tym momencie
naprawdę mało go to obchodziło. Bardziej zainteresowany był uduszeniem jej albo
spaleniem żywcem. Obie opcje wydawały się niezwykle atrakcyjne.
- Co ty odpierdalasz? – zapytał,
nie bawiąc się w podchody. Nie było na to ani miejsca, ani czasu. Jeżeli będą
tu siedzieć zbyt długo, ich rodzice w końcu przyjdą i tyle będzie z rozmowy
w cztery oczy. A przecież musiał się dowiedzieć, o co do cholery w tym
wszystkim chodziło. To zwyczajnie go przerastało. W najśmielszych koszmarach
nie przewidywał takiej sytuacji. – Jaki gwałt, Rose? Coś ty najlepszego
wymyśliła?
- Zdradziłeś mnie – powiedziała.
Głos miała spokojny i opanowany. Z pewnością nie drżał. Jej aktorskie
umiejętności nie były tutaj potrzebne. – Jesteśmy ze sobą tyle czasu, a ty
zdradziłeś mnie z jakąś szmatą. - To wszystko, z sekundy na sekundę, było co
raz dziwniejsze. Może to jakaś ukryta kamera? Nic innego nie przychodziło
Jace’owi do głowy. Takie absurdy nie zdarzały się normalnym ludziom. A jednak
stał tam jak ostatni osioł, wpatrywał się w dziewczynę, która oskarżyła go o
gwałt i zdradę. Po raz kolejny zaniemówił. Niedługo wejdzie mu to w nawyk, jak tak
dalej pójdzie. – Dobrze słyszałeś – wysyczała przez zaciśnięte zęby. – O
wszystkim wiem. Ba, nawet widziałam ten jej mały pokaz dla ciebie! Podobało ci
się, hę?
- O czym ty do cholery mówisz? –
zapytał w końcu, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Jaka zdrada? – Mógłby tak
bez końca. Jaki pokaz? Jaki gwałt? Doszedł do wniosku, że ta cała ciąża nie
byłaby jednak taka zła w świetle nowych faktów, które się pojawiły. Mało
powiedziane! Ciąża byłaby wspaniałą wiadomością. Zdecydowanie bardziej
pozytywną niż jesteś oskarżony o gwałt.
- Nie udawaj niewiniątka,
Jonathan. Widziałam dzisiaj ciebie i tę małą szmatę. Stała przed tobą i
świeciła golizną, a ty jak gdyby nigdy nic wszedłeś do środka… - Ostatnie słowa
powiedziała jakby odrobinę rozbawiona. Oszalała. No do reszty oszalała. Gdyby
Jace miał pod ręką patelnię z pewnością by jej teraz użył, ale prawda była taka,
że nie miałoby to używanie wiele wspólnego z gotowaniem.
Moore
miał ochotę parsknąć śmiechem. Więc w to wszystko wpakowała go młodsza siostra
Matta? Został oskarżony o gwałt przez goły tyłek Katherine Weston, genialnie.
Tak, cała ta historia wyglądała teraz o wiele barwniej. Nic tylko paść trupem i
gnić. Wszystko lepsze niż dalsze prowadzenie tej konwersacji. Chłopak nie mógł
uwierzyć absurdom, które raz po raz słyszał. Nie do wiary jak ludzie potrafili nieudolnie składać fakty do kupy. Bardziej zaskakujące, co byli w stanie zrobić dla zemsty. To
do jakiego stopnia konspiracji posunęła się Rose było dla niego wręcz nie do
pomyślenia.
- Byłem u Matta – powiedział,
palcami rozmasowując skronie. Musiał przyznać, że trochę mu ulżyło. Czuł, że jeszcze wszystko
będzie można naprostować na dobrą drogę. – To co widziałaś, to jego siostra
robiąca z siebie idiotkę, to wszystko.
- Nie oszukasz mnie, Jace –
odpowiedziała mu równie spokojnie. – Doskonale wiem, że to Kate, ale to z kim
mnie zdradziłeś nie zmienia faktu, że to zrobiłeś.
- Z nikim Cię nie zdradziłem –
jęknął zrezygnowany, mając wielką ochotę zakończyć tę rozmowę.
Do czego to
miało doprowadzić? Mieli teraz dawać sobie co raz to durniejsze argumenty?
Chyba tylko to im pozostało, skoro Rose wykazywała się poziomem inteligencji
ameby. Gdyby mógł, zaśmiałby się szczerze i kazał jej spadać, przestać wymyślać.
Tyle, że na dole nadal byli ich rodzice, czekający na ich powrót. Z pewnością
trudno będzie im wytłumaczyć tę sytuację.
- Nie wierzę ci – mruknęła cicho
pod nosem, a na jej twarzy znów wymalowane były sztuczne emocje, którymi
otuliła się już wcześniej. – Naprawdę Cię kochałam, Jace, ale teraz chcę
zniszczyć ci życie tak jak ty zniszczyłeś moje… - dodała, po czym wyminęła go i
zeszła po schodach.
Jonathan
stał przez chwilę oniemiały. Czyli co? Nadal wszystko jest jak było, a ona nie
ma zamiaru sprostować tej historii? Ma być oskarżony o gwałt w akcje zemsty za
coś, co nigdy się nie zdarzyło? Za wyimaginowaną zdradę? Niemoc popchnęła go w
stronę drzwi, pozwalając postawić te kilkanaście kroków, by w końcu znaleźć się
w salonie. Bezsilność. To chyba jedyne co czuł w tym momencie. Pieprzone
uczucie, że nic nie jest w stanie zrobić. Rose wyglądała jak ofiara gwałtu.
Miała zapuchniętą twarz i zadrapane ręce. Jace dopiero teraz zdał sobie sprawę
jak doskonale była przygotowana do tej roli. Jak bardzo musiała go nienawidzić,
że posunęła się do takiego czynu?
***
- Masz szczęście, że udało się
nam załagodzić sytuację – powiedział chłodno Richard, wpatrując się w
Jonathana. Chłopak siedział w fotelu, ręce kurczowo zaciskając na
podłokietnikach. Miał ochotę wydrzeć się na ojca, ale jedyne co był w stanie
teraz zrobić to wściekać się na samego siebie. Podczas wizyty Limbów nie
wybronił się żadnym argumentem, nie był w stanie podać żadnego szczegółu
dotyczącego miejsca swojego pobytu w domniemanym czasie gwałtu. – Nigdy nie
spodziewałem się, że możesz przynieść taki wstyd naszej rodzinie! – dodał po
chwili, podnosząc głos. Brwi miał zmarszczone, a ręce założone na piersi.
Chodził w tę i we w tę po salonie, próbując oczyścić głowę z plątaniny myśli.
- Nic nie zrobiłem – westchnął ciężko
chłopak, po raz setny, próbując wytłumaczyć, że jest niewinny. – A to całe wasze załagodzenie sytuacji… -
prychnął pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Zrobiliście to tylko ze
względu na waszą reputację. Nie chcieliście, by coś takiego zepsuło wam
karierę.
- Jak śmiesz! – warknęła matka. Głos
miała mocny i zdecydowanie mało kobiecy. Wydawała się naprawdę oburzona faktem,
że ktoś mógłby pomyśleć, że jej działania spowodowane były walką o reputację. W
końcu jej zdaniem, kariera mówiła sama za siebie. To, że robiła wszystko by
utrzymać się na samym szczycie całej tej lekarskiej śmietanki można przecież
było zignorować, a jakże. - Wylądowałbyś w więzieniu! Zdajesz sobie z tego sprawę? Niedługo będziesz miał osiemnaście lat i nic nie powstrzymałoby ich przed wrzuceniem Cię między innych morderców i gwałcicieli, więc okaż trochę wdzięczności, Jace.
Okaż trochę
wdzięczności? Naprawdę? To są słowa matki? A gdzie wiara w jego niewinność? Gdzie
słowa wszystko będzie dobrze? Nie ma.
Mógł się tego domyślić. W tej rodzinie nie znajdzie się miejsca na tak dzikie ekscesy,
czego on się w ogóle spodziewał? Czym dłużej Jonathan myślał o słowach matki,
tym bardziej go bolały. Jasno stwierdziła, że wrzucą go między innych morderców i gwałcicieli. Wyraziła
swoją opinię. Wierzyła Rose i jej rodzicom. Kiedyś mógł przeklinać ich w duchu,
mówiąc, że byli złymi rodzicami – teraz, kiedy na ich rodzicielstwo padł nowy
cień – chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że ta dwójka nigdy nie powinna
mieć dzieci.
Jonathan
sam nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. W końcu, rzeczywiście, rodzice
załagodzili sytuację. Ich pobudki mogły nie być czyste, - nie chodziło o wiarę
w niewinność syna, a o karierę, która z pewnością zostałaby narażona na poważny
uszczerbek, gdyby sprawa z gwałtem wyszła na światło dzienne – mimo to Jonathan
nie mógł zaprzeczyć, że bez ich interwencji, siedziałby teraz na policyjnym
komisariacie. Tyle że koniec końców nadal był oskarżony o gwałt, a Rose nadal uważała, że ją zdradził. No i oczywiście były konsekwencje. Za niewinność.
Młody
Moore wiedział, że gdyby jego rodzice wynajęli dobrego prawnika, mieliby spore
szanse na wygranie sprawy w sądzie. W końcu przecież rodzina Rose nigdy nie
byłaby w stanie zafundować sobie kogoś z górnej półki i ich szanse byłby zwyczajnie przesądzone. Jeżeli dalej iść w tym kierunku, ojciec Jonathana z pewnością potrafiłby znaleźć sędziego, który za odpowiednią opłatą dokonałby wyroku uniewinniającego. Tyle że to nie wchodziło
w grę. Nie, kiedy Richard i Miranda pracowali na wysokich stanowiskach i coś takiego, mogłoby zepsuć wszystko, co
do tej pory osiągnęli. Limbowie oczywiście zdawali sobie sprawę z zamożności
ich przeciwników, toteż kiedy nagle padła propozycja kompromisu, wszyscy
usiedli i zaczęli dyskutować. Oczywiście, było tak jakby Jonathan nie siedział
obok.
Ileż
to nagle zrodziło się pomysłów! Ileż wspaniałych propozycji tego, co to można zrobić!
W końcu wszystko było jasne. Limbowie nie zawiadomią policji o całym zajściu, a
państwo Moore sowicie im za to zapłacą. Żeby tego było mało, bo w końcu
pieniądze to nie wszystko, jak stwierdził ojciec Rose, coś trzeba będzie zrobić
z Jace’em. Kiedy rozmowa wpłynęła na ten tor, chłopak przysłuchiwał się już niemal
przerażony. Jedno było pewne, rodzice dziewczyny nie pozwolą, by kręcił się w
pobliżu jej domu, szkoły, a najlepiej i miasta.
Wtedy
właśnie padły ostre słowa jego matki, które zadecydowały o wszystkim:
- Niech się państwo o to nie martwią. Jonathan opuści miasto przed
końcem wakacji.
Zaschło
mu w gardle. Niby nie trudno było się zorientować, co to znaczy, ale
świadomość, że jego matka wcale nie żartowała jakoś nie polepszała tej
sytuacji. Czy naprawdę bez mrugnięcia okiem podjęła taką decyzję? Czy mogła
zwyczajnie wybrać za niego co będzie robił i gdzie będzie żył, tylko dlatego,
by jej kariera nie została przypadkiem naruszona? To nie było rodzicielstwo.
Nie tak to wszystko powinno wyglądać. Owszem, dawno już skończył szesnaście lat
i na dobrą sprawę, mógłby spakować plecak i uciec w siną dalej. Tyle, że
patrząc na to wszystko realnie, zapewne ktoś znalazłby go wygłodzonego na
śmierć pod jakimś śmietnikiem, już po tygodniu. Uzmysłowienie sobie, że był zależny od decyzji,
która właśnie padła przy stole sprawiła, że Jonathan miał ochotę się rozpłakać.
Pierwszy raz od dawna chciał poczuć gorzkie łzy na policzkach. Może choć trochę
pomogłoby to jego rozpędzonemu sercu, roztrzęsionej duszy i przeklętej, pustej
dziurze, którą pozostała po utracie Rose.
Naprawdę jej
nienawidził, a nienawiść była tak czysta i nienaruszona, że chłopak miał
wrażenie, iż może jej dotknąć. Złudzenie namacalności, tak mógłby to nazwać. Rose
zakpiła sobie z ich związku. Z góry założyła, że jej się uda i ciągnęła tę
swoją gierkę, wmanewrowując w nią swoich rodziców. Nie miała pojęcia jak bardzo
głupota Jonathana ułatwiła jej to wszystko. Gdyby nie był tak durny, gdyby nie
widział się z Rogerem, gdyby nie załatwiał Mattowi dragów… byłby teraz wolnym
człowiekiem, który mógłby spędzić resztę życia, tak jak sobie to zaplanował. Może
nawet z Rose, kto wie? Teraz jednak takiej opcji nie było. Wiedział, że gdyby
zobaczył ją ponownie, nic nie powstrzymałoby go przed urwaniem jej łba.
____________________________________
I jak wrażenia? Podobało się? Plus mam do was pytanko, w następny weekend macie ochotę na rozdział trzeci "Zapachu zauroczenia" czy może jakąś jednoczęściówkę? Jeżeli to drugie, chętnie posłucham dodatkowych pomysłów czy propozycji o specyficznym temacie, bo mimo że w głowie mam parę pomysłów to zawsze mogę napisać coś na życzenie, czemu nie.
To ja może zacznę xD
OdpowiedzUsuń"(...) przecież Rose była mu niezmiernie bliska od długiego już czasu. Mimo to, był niezmiernie zafrasowany zachowaniem jej ojca." - powtarzasz w zdaniach obok słowo "niezmiernie".
Jedno powtórzenie zdołałam wyłapać, to nic, to nic ;D
Rozdział bardzo mi się podoba. Tak coś mi się wydawało, że nas zaskoczysz i tym czymś, z czym przychodzą rodzice Rose nie będzie ciąża. Nie pomyliłam się! Ale o udawanym gwałcie bym nigdy nie pomyślała. I to wszystko przez tą małą... niesamowite, jak ludzie potrafią sobie dopowiedzieć całą historyjkę do czegoś, co zobaczą. Współczuję Jonathan'owi. W sumie nic takiego nie zrobił, a przez swoją nieostrożność i przewrażliwioną dziewczynę wkopał się w jedno wielkie bagno. No i rzeczywiście, rodziców też ma do rany przyłóż, nie ma to jak przekładać karierę ponad syna. Urocza rodzinka, nie ma co. Tylko gdzie oni go teraz wyślą? Bo jakoś nie bardzo sobie to wyobrażam... No i Matt, co z nim będzie? Znaczy w gruncie rzeczy chyba już nie są przyjaciółmi, no ale zawsze byli. Ciekawi mnie, co jeszcze wymyślisz w związku z tą akcją, bo na razie w głowie mam tylko jej zarys.
Uwielbiam twój styl pisania. Niby trzecia osoba, trudna osoba, mnie zawsze sprawiała trudności, a tobie przychodzi to tak lekko i naturalnie... świetnie! ;)
Szczerze mówiąc ja chyba wolałabym kolejny rozdział tego opowiadania, niż shota. ;D
Pozdrawiam! xoxo
Poprostu zakochałem się w twoich opowiadaniach! ; D
OdpowiedzUsuńGdy je czytam nie czuję upływu czasu, postacie nie są szablonowe. Wydają się żyć. I to jest wspaniałe.
http://de-la-tormenta.blogspot.com/
No cóż, ciekawie się rozgrywa cała akcja.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. Piszesz lekko i ciekawie. Jestem mile zaskoczona, bo myślałam, że tematyka raczej sprawi, iż opowiadanie nie przypadnie mi do gustu.
A jednak... :)
Piszesz naprawdę fajnie, przyjemnie się czyta Twoje teksty, przyznam.
Pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział. :)
Pozdrawiam i zapraszam na siedem-kregow-piekiel, pojawił się prolog.
Dziś tu wpadłam i dziś mam okazję przeczytać już dwa rozdziały! Lubię to !
OdpowiedzUsuńAle naprawdę, lubię to. Nawet bardzo. Zdecydowanie należysz do osób, które potrafią bardzo dobrze pisać.
Co nie zmienia faktu, że Rose mnie naprawdę bardzo zaskoczyła. Ona albo ma problemy z głową, albo po prostu jest tak niedojrzała, że uważa, iż zniszczenie komuś życia przez rzucanie takich oszczerstw pod jego adresem jest zabawne. Bo mnie to wcale nie śmieszy. Naprawdę myślałam, że chociaż ona będzie normalna. Przecież coś dobrego Jonathanowi od życia się należy. A ona okazuje się gorszą ... niż ktokolwiek inny. Widzę, że nie zamierzasz uprościć jakoś życia naszemu bohaterowi. Ale to dobrze, bo dzięki temu będzie się pewnie bardzo dużo działo. A to jest przecież najważniejsze. Pytanie tylko, co będzie dalej?
Bo przecież dziewczyna nie może długo skrywać tej tajemnicy. prędzej czy później będzie musiała komuś powiedzieć. Ciekawe jak wtedy zareagują jej rodzice. Ale naprawdę trzeba być pomylonym, aby zmyślić coś takiego ;x Na miejscu Jace'a pewnie bym nie wytrzymała i bym ją tam zdzieliła. Przecież to jest chore...
Nigdy nie czytałam takich długich rozdział heh. Rozdział interesujący, zaskakujący czytelnika (a to najważniejsze). Jestem jak najbardziej ZA ! Zyskałaś nową czytelniczkę. Szkoda, że ta Rose kłamie. Ciekawe czy się wyda i kiedy.
OdpowiedzUsuńHoi ;))
OdpowiedzUsuńMiło mi i to bardzo, że moje opowiadanie ''Jej Niewinny Zapach'' w jakiś sposób spodobał się Tobie. Nie sądziłam, że uzyskam nowego czytelnika. Dziękuję, że poświęciłaś chwilę czasu na przeczytanie moich rozdziałów. Dziękuję za pozytywną opinię, i za to zainteresowanie. Z przyjemnością dodałam Cię do P O L E C A M (znajduje się na prawym boku bloga).
Mam pytanie: informować Cię o nowościach? Czy będziesz obserwowała?
Więc pora była się odwdzięczyć i przeczytać Twój rozdział. Tak więc juz na samym początku zauważyłam, że to nietypowe opowiadanie, całkiem ciekawa tematyka i ta płynność. Ach, chyba mam do czynienia z osobą, która ma na swoim koncie nie jedno opowiadanie.
Patrząc na styl pisania, masz o niebo lepszy niż ja. Chyba twój staż w pisaniu jest także dłuższy niż mój? Zapewne tak ;))
Wracając do rozdziału: Rose daje o sobie znać, pokazuje jaka jest i do czego jest zdolna. Jest osobą o dziwnym zachowaniu, jak i braku pohamowania. Zauważyłam, że bardzo lubi się wtrącac w czyjeś zycie, ale to mnie nie odepchnęło od niej. Jest ciekawą postacią na swój sposób.
Chętnie poczytam dalsze rozdziały, i mam nadzieję, że będziemy odwiedzały się i komentowały sobie ;))
Jeśli chodzi o jednoczęściówkę, chętnie poczytałabym coś o policjantach hahaha xD nawet gejach, a jak ! lubie takie opowiadania xD
Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję ;))
Mam Twój link na wierzchu bloga. Także widać kiedy była publikacja, więc nie musisz mnie informować, ponieważ będę wiedziała kiedy zajrzeć do ciebie ;))
OdpowiedzUsuńDzięki za odpowiedź, za chwilę Cię także zaobserwuję.
Pozdrawiam.
Bardzo, bardzo, bardzo ciekawy rozdział! Biedny Jace... Wyszło szydło z worka, jaka Rose jest naprawdę. Zastanawiam się tylko, co zrobi Matt jak Jonathan wyjedzie. W końcu jest uzależniony i Jace dostarczał mu dragi.
OdpowiedzUsuńMożesz wstawić one-shota, lubię je, a w Twoim stylu pisania wychodzą znakomicie! :)
Nadrobiłam wreszcie pierwszy rozdział i przeczytałam drugi. Jest ciekawie. Nie lubię Rose, to ten typ laski, która doprowadza mnie do szału, jeśli tylko stoi gdzieś w pobliżu. Póki co nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co może być dalej i jak potoczy się życie Jace'a. Ciekawi mnie Matt i to, czy relacja Johnatana z tym właśnie chłopakiem jakoś w dalszych rozdziałach będzie szerzej opisana. Życzę weny i mnóstwa wolnego czasu. :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię bardzo, ale ostatnio nie miałam w ogóle czasu żeby publikować komentarze czy pisać notki .
OdpowiedzUsuńWszystko nadrobię :)
Dziękuje za miłe słowa i cieszę się że Ci się moja notka spodobała ^ ^
A co do Twojego rozdziału, to..... Bardzo mi się podoba. Nie wiem czemu, ale coś przyciąga mnie do Twojego opowiadania. Coś sprawia, że bardzo lubię je czytać. Nie wiem czy to przez styl pisania, czy coś... ale mniejsza o to. ZAJEBISTY ROZDZIAŁ *.*
No więc tak siedzę sobie i czytam i myślę...Kuźwa mać jaki to trzeba mieć cholera jasna talent, aby pisać tak płynnie i ciekawie?! Odpowiem Ci na to pytanie -TRZEBA BYĆ TOBĄ!
OdpowiedzUsuńNaprawdę rzadko mi się zdarza, aby tak bardzo spodobało mi się jakieś opowiadanie po zaledwie dwóch rozdziałach. Dlatego też naprawdę wielki szacun i ukłon aż do podłogi.
Szczerze z całego serca powiem ci, że już z ogromną niecierpliwością wyczekuję następnych rozdziałów, których mam nadzieję, będzie nieskończenie wiele! ;)
PS Bardzo dziękuję za komentarz na moim blogu, cieszę się, że spodobało ci się moje opowiadanie :3
Ciekawy rozdział.Szkoda,że ja tak nie umiem się rozpisywać. Czekam na ciąg dalszy:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział!
OdpowiedzUsuńmasz ciekawy styl pisania- czyta się tak lekko.
Czekam na kolejne rozdziały <33
Ale cyrk na kółkach, no. Nie lubię Rose. Nie lubię dziewuch, które robią z igły widły i to jeszcze w taki perfidny sposób. Żenujące.
OdpowiedzUsuńNie potrafię sobie wyobrazić dalszego życia Jace - mam nadzieję, że odnajdzie się w nowym środowisko, o ile w ogóle dojdzie do jego wyjazdu. I pytanie bardzo oczywiste, które mi się do głowy nasuwa: "co z Mattem?".
Czekam na rozdział kolejny. Dużo Wena, czasu i zdrówka ;*
PS. Jestem na TAK, jeśli chodzi o szablon. Ślicznotka ;)
O mój boże... Jak można być takim okrutnym człowiekiem? Przecież Rose nie jest nawet pewna, czy na rzeczywiście ją zdradził, a już chce mu zniszczyć życie? Gdyby Jace trafił do więzienia, przypuszczam, że by go tam zniszczyli,w dodatku całe przyszłe życie spaliłoby się na panewce. Z wyrokiem na karku nic by nie osiągnął w życiu. Więc naprawdę do tego jest zdolna kobieta, kiedy ma złamane serce? Mam nadzieję, że i ja się nie stanę podobna, bo chyba nie będę mogła wytrzymać sama ze sobą.
OdpowiedzUsuńGrrr. Spalić Rose na stosie! Oto moja propozycja kompromisu. Jace będzie wolny, a my uratujemy świat od tego piekielnego nasienia.
Co do tego, co najlepiej napisać, to uważam, że będzie fajnie, jak pojawi się kolejny rozdział. Nie mogę się doczekać, co spotka mojego Jace'a potem. No i pozostaje sprawa z Mattem. Uważam, że Jonathan postąpił bardzo honorowo, chcąc kryć przyjaciela. Bądź, co bądź, gdyby tylko powiedział, co robił, wyszedłby z tego cało.
Chyba najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że nawet jego właśni rodzice mu nie wierzą. No kurde no... Gdybym znała swojego syna i przyszedłby mi do domu jakiś facet oskarżający go o zgwałcenie swojej córki, raczej trzymałabym stronę swojego dziecka. To jasne. Dlatego tak bardzo mu współczuję. Cieszę się za to, że szykujesz dla niego trochę dobroci, choć zapewne w innej postaci, w jakiej się on sam Jace spodziewa.
Kocham cię za ten rozdział, a również nienawidzę. Pozdrawiam, Blode.
wladcy-zywiolow
zarzewie-ognia
Nie skomentowałam opowiadania, cholera.
OdpowiedzUsuńWiesz, tu akcja dopiero się rozkręca.
Szczerze? Nie wiem jak to będzie. Kto z kim, ani jak. To jest najlepsze. Twoje prace nie są przewidywalne. Na pewno z kolejnymi rozdziałami będzie coraz to ciekawiej. Mnie się już teraz podoba.
A i dziękuję za komentarz u siebie. Wiesz, specjalnie dodałam Cie do blogów obserwowanych, więc powiadomienia o nowym rozdziale same mi się ukażą. Nie musisz się fatygować. :> Naprawdę czekam z niecierpliwością na dalszą część i oneshoty, bo w twoim wykonaniu jeden okazał się genialny!
O rany, zamordowałabym tę Rose ze szczególnym okrucieństwem. Opisy sobie daruję, bo nie w tym rzecz.
OdpowiedzUsuńGłupia baba. Phi.
A tak poza tym to nie wiem co mogę napisać. Już mówiłam ostatnio, że podoba mi się twój styl, strasznie fajnie mi się czyta to opowiadanie. A co do pytania na końcu to mnie szczerze powiedziawszy wszystko jedno - niby jestem ciekawa co będzie dalej z Jonathanem, ale w zasadzie oneshotem też bym nie pogardziła.
Pozdrawiam :D
A tak swoją drogą mam małą prośbę. Mogłabyś nie informować mnie o nowych rozdziałach na blogu? Jeśli byłaby inna opcja jak np. gg to byłby czad, a jeśli nie to mam twój blog w obserwowanych, więc prędzej czy później w końcu tutaj znów trafię :P Po prostu nie lubię informacji w komentarzach, mam nadzieję, ze zrozumiesz ^^
UsuńHej, jak zwykle wyszła ci perełka! Czyta się to naprawdę fajnie, płynnie, lekko, a to się rzadko zdarza! No i zawsze urzekają mnie twoje opisy, wszystko jest takie plastyczne, a i ciekawe przy okazji! Zaskakujesz mnie! Oczywiście pozytywnie! Mam nadzieję, że ta Rose się opamięta...Ni nic czekam na nexta! Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńJak ta Rose mogła coś takiego wymyślać. To niewiarygodne, ale oczywiście kolejny świetny rozdział. Twoje rozdziały czyta się jak książkę.:) Czekam na dalsze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHime. Ty wiesz, co ja myślę o Twoim pisaniu, prawda? I jeśli spróbujesz zaprzeczyć, to powtórzę moją groźbę z wczoraj! No, właśnie. Jestem zafascynowana. Jace jest typem faceta, który uwielbiam i jak to mówią, doprowadza do orgazmu na sucho xD A Rose to nic tylko wykastrować plastikową łyżeczką od danonków -.-
OdpowiedzUsuńLove you <3
Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy to cytat na szablonie *.* jak ja kocham Castle of Glass. i coś mi się wydaje, że ten cytat będzie w 100% pasować do całego opowiadania. Po tym zaczęłam oglądać wszystkie zakładki bloga. powiem ci szczerze za zaintrygowało mnie twoje opowiadanie, choć nigdy wcześniej nie miałam styczności z taką tematyką. Może być ciekawie.
OdpowiedzUsuńA więc polubiłam Jonathana. jest w nim coś co przyciąga do siebie ludzi. Za to mogę ci powiedzieć już w tym momencie, ze nienawidzę jego rodziców i Rose. Staram się nigdy nie przekreślać jakiś bohaterów, bo może po tym wyjść, że jednak są fajni w ogóle, ale wątpię aby z nimi było podobnie. czy Rose popieprzyło? czy może jakiś głaz spadł jej na głowę i wszystko się w niej pomieszało? Bo jaki normalny człowiek oskarża swojego chłopaka o gwałt tylko dlatego, ze wymyśliła sobie, ze ją zdradził. Taką to trzeba oddać do psychiatryka i to w trybie natychmiastowy! Jack miał racje to dziecko to byłoby najlepsze rozwiązanie wszystkiego. A tu proszę, taka niespodziana. Nie chce wiedzieć jak czuje się ktoś kto dowiaduje się, że robił coś czego nie zrobił.
Nie wspomnę o tym, ze matka też przeszła samą siebie. te dwie to zawiązały jakąś konspiracje czy co? "okaż trochę wdzięczności". Rzygam tymi słowami! tą kobietę to powinno się przywiązać do tyłu pociągu i ciągnąc całą drogę z Krakowa do Gdańska (miasta są przypadkowe ;P) I jeszcze ta decyzja o jego wyjeździe. no comment!
Tak więc, jak widać powyżej z wielką radością będę śledziła dalszą część historii jak i jednopartówki. Niestety nie wiem czy wolę nowy rozdział czy ów jednopartówkę. decyzje zostawiam tobie i innym czytelnikom;)
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na coś nowego!
Świetny rozdział...Kobiety są naprawdę niebezpieczne, kiedy ktoś je zrani :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część i zapraszam do siebie http://zuczek1998.blogspot.com/
Przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam. Widziałam powiadomienie, ale nie miałam czasu zacząć czytać. Po pierwsze świetny szablon, taki szokujący (jak dla mnie ;))
OdpowiedzUsuńPiszesz tak pięknie, że powinnaś na poważnie o tym pomyśleć. Rzadko czytam coś w tak dobrym stylu. A mało jest znanych książek z taką tematyką. Powinnaś coś wydać.
Ach, Rose... no cóż. :) Czekam na nowości i serdecznie pozdrawiam.
Witam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie szablon opowiadania (kocham tematyke yaoi) i nie mogłam się oprzeć.
Musiałam wejść i przeczytać aby go skomentować.
Opowiadanie jest naprawdę jest pasjonujące.
Od początku muszę przyznać zaintrygował mnie Jonathan.
Jako bohater ma coś w sobie wyjątkowego i muszę przyznać, ze faet jest naprawdę intrygujący.
Co do Rose, pewnie nie będe wyjątkiem, ale ta dziewczyna jest po prostu podła.
Nie dziwię się, że jej nienawidzi.
Też bym na jego miejscu miała podobne uczucia.
W ogóle piszesz tak wspaniale, ze byłaby z tego całkiem niezła książka.
Mam nadzieję, że powiadamiasz o nowych rozdziałach gdyż wpisuje sie na listę czytelników.
Z powodzeniem wydałabyś wlasną książkę gdybyś chciała spróbować.
Według mnie masz niekwestionowany niczym talent.
[http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com] w zakładce Spam.
z przyjemnością tu zajrzę.
Tak naturalnie chce być powiadamiana i z przyjemnością będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńmasz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam. I na wstępie piszę, że zazdroszczę tak długiego rozdziału, ale to nie obszernością jestem tak zachwycona, lecz samą treścią. Wyłapałam po drodze kilka błędów, ale to raczej bardziej przeoczenia niż jakieś poważne "błędy". Pozdrawiam. : )
OdpowiedzUsuńOww, w tym rozdziale działo się już znacznie więcej, opisów było w sam raz, jak i upragnionych dla mnie dialogów. :3 Part bardzo mi się podobał i czuję te wszystkie emocje Jace'a. FUCK, WIEDZIAŁAM, ŻE TO O DZIECKO BĘDZIE CHODZIĆ. Boże... Rose, ty suko. Dałaś jej osobie bardzo ładne imię, ale charakter wręcz okropny. Co to ma być? Gwałt? Zdrada? Nawet do końca nie chciała tego wyjaśnić z Jonathanem, tylko od razu zachciało jej się grać w te swoje gierki... Ugh, mam nadzieję, że nigdy nie będę taką kobietą. Szczerą, ogromną nadzieję! Współczuję chłopakowi i trzymam za niego bardzo, bardzo mocno kciuki! Kurde no. Nie dość, że miał na głowie Matt'a, to teraz Rose dolewa oliwy do ognia.
OdpowiedzUsuńKilka błędów, które wypatrzyłam~
"w siną dalej." - chyba o "dal" Ci chodziło. :3
No i w wypowiedział pisanych w opowiadaniach nie pisze się "Cię", "Tobie" itp. z dużych liter. To pewnie też literówka, zrobiona z rozmachu, ale stwierdziłam, że będzie łatwiej Ci poprawić (w końcu tych błędów ani przeglądarka ani word nie podkreśla).
Czytam dalej, oczywiście. ^___^
[yoru-ni-sasayaku.blogspot.com/]
Hej, to znowu ja :) Nie wiem, czy masz powiadamianie na maila włączone (takie o komentarzach pod notkami, ale co tam...). Przeczytałam rozdział drugi z wypiekami na twarzy, pełna sprzecznych emocji. Tym razem postaram się pisac krócej (sama się wystraszyłam tego komentarza poprzedniego, jak zobaczyłam go po publikacji. Jeszcze raz wybacz, po prostu ze mnie straszna gaduła czasami wychodzi).
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o zarzuty czysto techniczne, to muszę powiedziec, że w tym rozdziale zdecydowanie jest lepiej, chociaż nadal będę postulowała w sprawie większej ilości akapitów. One pomagają zbalansowac treśc.
Jeżeli chodzi o aspekt fabularny. Jest naprawdę zaskakująco. Czytałam każdą linijkę i czułam te same emocje, które argały Jacem, mimo że jakiś głosik podpowiadał mi, że Rose jest jeszcze młoda i nie w pełni zdaje sobie sprawę z konsekwencji własnego czynu, że powróci do niej pewnego dnia i zda sobie sprawę, jak skrzywdziła Jace'a i siebie samą (bo tak naprawdę, sobie wyrządziła większą krzywdę niż jemu... Takie jest moje zdanie przynajmniej).
Pokazałaś w tym jednym krótkim rozdziale tak wiele, że nie jestm w stanie wszystkiego wymienic, a ponieważ obiecałam, że tym razem będzie krótko, to się streszczę, żebyś się nie przestraszyła znowu :)
Jak krótkie kłamstwo ma nogi, teoretycznie zdajemy sobie sprawę wszyscy, bo kto w życiu nie skłamał choc raz? Tylko, że brzydkie sprawy lubią wychodzic w najmniej nieoczekiwanym momencie, albo, co chyba znacznie gorsze, uprzykrzyc nam życie, gdy ujawnienie zawstydzających faktów pomogłoby nam w udowodnieniu faktycznej niewinności. Chylę przed tobą czoła za ukazanie tego w tak prosty, a zarazem inteligentny sposób :)
Już sobie idę, trzeci rozdział (a raczej dwie częście trzeciego) pozostawię sobie na jutro, może mniej wtedy będę gaduliła i wyjdzie trochę krótszy komentarz. Wszystko przed nami, a Tobie, jeżeli przeczytasz moje wypociny, życzę weny i pozdrawiam ciepło!
Niebieska Myszka.
Opowiadanie bardzo zgrabnie i fajnie napisane. W sumie nie lubię takich angstowych klimatów ale to opowiadanie czytam z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńNie chce mi się wierzyć, że rodzice Jacea, z wykształceniem medycznym nie wpadli na pomysł sprawdzenia dziewczyny ginekologicznie. Co prawda ta mogłaby się nie zgodzić ale zawsze można sprawdzić przez nakaz sądowy.
Cóż, czekam na następny rozdział.
Pzdr,
KK.